sobota, 15 marca 2008

4 raz w Kietrzu

Ukoronowaniem poprzedniego sezonu było zdobycie przez Włókniarza Pucharu Mistrzów, zbiegło się to wydarzenie z obchodami 60-ciolecia istnienia klubu. Obchody wprawdzie trwały od początku roku i potrwają do jego końca, ale apogeum osiągnęły na przełomie czerwca i lipca.

Spokojnym krokiem zmierzałem do sali obradowej zarządu klubu, im bardziej zbliżałem się do drzwi tym lepiej słyszałem jakieś dziwne odgłosy, jakby byli tam ludzie, będący pod wpływem alkoholu. Gdy otworzyłem drzwi, głosy ucichły. Widziałem te same mordy, które zawsze zasiadają na loży dla vipów, była wśród nich także twarz człowieka, dzięki któremu zaistniałem w piłkarskim świecie. Marian Konopka - prezes klubu, bo o nim mowa, wstał i donośnym głosem powiedział:
- Witamy Cię twórco, największego sukcesu w historii Włókniarza!!!
- Ja też pana witam, witam również panów udziałowców i burmistrza Kietrza. - odparłem
- Doszedłem do wniosku, że nie jestem fair odnośnie twojej osoby. Jako, że zawsze chciałeś mieć wielki stadion, a ja zawsze jakoś się wymawiałem. Ty zrobiłeś dla Włókniarza tak wiele, a ja nawet nie chciałem spełnić twoich próśb. Teraz jednak doszedłem do wniosku, że musimy być wobec Ciebie uczciwi. Jako rekompensatę za to, że przez kilka sezonów musiałeś znosić upokorzenia związane z grą w europejskich pucharach na stadionie, który u większości klubów europejskich, mógłby służyć jako pastwisko dla krów lub jako zabytek klasy zerowej, wybudujemy Ci nowy stadion. - powiedział trochę skruszony prezes.
- No panie Konopka NARESZCIE, już myślałem, że nigdy nie dożyję tego momentu!!! - powiedziałem uradowany.
- Teraz zwracam się do szanownych panów udziałowców. Jaką liczbę krzesełek zamontujemy na Sportowej? - zapytał Konopka.
- Ja proponuję coś takiego, burzymy stary stadion, a w jego miejsce moja firma postawi nowiuśki stadion z zadaszeniem. - powiedział grubym głosem biznesmen.
- O!!! Zadaszenie, ja chcę, aby firma tego pana budowała nowy stadion! - powiedziałem stanowczo.
- Więc niech tak będzie. Stadion ma być gotowy do 22 czerwca. - wykrztusił Konopka, zaciągając się dymem z papierosa.

Biznesmen wyciągnął telefon, zadzwonił do kogoś, uśmiechnął się, wstał i powiedział, że umowa stoi. Na własne oczy widziałem, jak burzą stary stadion i jak na jego miejscu rośnie, jak grzyby po deszczu, nowy stadion. Po zakończeniu prac, byłem pierwszym człowiekiem, który wszedł na to cacko. Teraz już na pewno nie będę się wstydził, za stadion. 22200 z czego 21200 miejsc siedzących, no i najważniejsza rzecz, czyli kryte trybuny. Teraz nasi kibice nie będą mokli w czasie deszczu, oby tylko kiedyś ten stadion się zapełnił. Nie wiem, czy nie jest trochę za duży, Kietrz liczy o połowę mniej mieszkańców niż sam stadion jest w stanie pomieścić, ale dojdą do tego kibice z okolic Kietrza, z Raciborza, może kiedyś zasiądzie na nim komplet...

Sezon 2007/08

Jak każdy sezon, tak i ten rozpoczął się od rozstań z kilkoma zawodnikami, którzy byli za słabi, lub chcieli spróbować sił w innym klubie. Z drużyny ubyli: zmarnowany talent Jacek Brodecki (free Miedź), Artur Bugaj (free Wałbrzych), Jacek Kosmalski (free Jeziorak), niezadowolony Łukasz Surma (4mln Odra Wodzisław), stary i powolny Tomasz Frankowski (Antalyaspor 600tyś zł), psujący atmosferę Przemysław Norko (1,2mln Legia), Mateusz Kaźmierczak (500tyś Wisła). Odeszła również grupa bardzo zasłużonych dla klubu zawodników: Maciej Bykowski (21mln Parma), Kamil Kosowski (30mln Benfica), Bartosz Karwan (Guingamp 6,25mln zł), jednak hitem transferowym była sprzedaż naszego Kietrzańskiego brylantu Włocha Sebastiano Palombi do rzymskiego Lazio za bagatela 97,5mln złotych!

Klubowa kasa wzbogaciła się o 160mln zł, więc mogłem sobie pozwolić na poważniejsze wzmocnienia. Niestety po przeszukaniu Polski wzdłuż i wszerz, dopatrzyłem tylko dwa młode talenty, byli nimi Jacek Gruszka (D/DM L/C 22lata) z Rakowa, który przyszedł za 1,2mln i niesamowity Piotr Wójcik (AM/F L/C 21lat) za 5mln, który w poprzednim sezonie w barwach Odry Wodzisław w 39 meczach zdobył 19 bramek i legitymował się średnią 7.58. Doszli również rutyniarze Sebastian Olszar z Górnika Zabrze za prawem Bosmana i Maciej Żurawski za 3,5mln z Wisły.

Wyjściowa jedenastka wyglądała najczęściej tak: Anthony Silva (GK) 22lata 17 występów w reprezentacji Paragwaju - Robert Michalski (SW/D L/C) 22lata Polska, Piotr Adamczyk (SW/D/DM C) 19lat 3/Polska, Stanimir Hristov (D/M R) 25lat 31/2 Bułgaria - Piotr Jasiński (AML) 18lat Polska, Dariusz Kłos (DM/F R/C) 23lata 1/Polska - Jarrod Graves (DM L/C) 24 lata Dominikana, Grzegorz Michniewicz (M R/L/C) 21lat 8/1 Polska, Robert Gruszka (AMC) 17lat Polska - Marcin Harasimowicz (FC) 27lat Polska, Maciej Żurawski (F R/L/C) 30lat 22/1 Polska. W rezerwie pozostawali: Artur Boruc, Grzegorz Rasiak, Sebastian Olszar, Tomasz Moskała, Marcin Baszczyński, Piotr Terlecki (DC) i Tomasz Górski (SW/D C).

Po sprzedaży wartościowych zawodników, mój asystent Józef Żymańczyk, wprowadził do rezerw 17 (!) młodych, uzdolnionych zawodników, sądzę, że przynajmniej z połowy będą ludzie. Nie będę się o nich specjalnie rozpisywał, ponieważ sądzę, że ci, którzy sobie na to zasłużą na pewno zostaną wspomniani w kolejnych częściach opowiadania.

Sezon rozpoczął się od meczu o superpuchar Polski, który łatwo wygrałem ze Stomilem 2-0, później już w lidze odstawiłem z kwitkiem Wrocławski Śląsk wygrywając na ich boisku 4-0, następnym meczem było spotkanie w 2 rundzie Pucharu Ligi z Poznańską lokomotywą, jak zawsze na mecze pucharowe wystawiłem głębokie rezerwy i tym razem się spaliłem. Włókniarz przegrał sromotnie na własnym stadionie 1-4, najgorsze było jednak to, że był to pierwszy mecz na rozbudowanym stadionie i takiej plamy się nie spodziewałem. Później wyjazd do Warszawy na mecz z Polonią i wymęczone 3-2. Nadszedł jednak dzień rewanżu w Pucharze Ligi. Stawiałem ten mecz wyżej niż mecz o superpuchar. Była to dla mnie sprawa honoru, musiałem zmyć tę plamę z Kietrza, chciałem zemsty.

1.08.2007
Trener Kietrzańskiego Włókniarza Rafał K. jest zdesperowany przed rewanżem w Poznaniu, oto jego wypowiedź dla radia: "Chcę zemsty!!! Jeszcze nikt mnie tak nie pognębił jak długo trenuję Włókniarza, to była najdotkliwsza porażka w mojej karierze. Chcę pomścić ten blamaż!!! W tym meczu Włókniarz będzie żądny krwi. O tak! W tym meczu poleje się krew!!!..." [pap]

Krew wprawdzie się nie polała, ale było czerwono. 11254 widzów, którzy zasiedli za stadionie przy Bułgarskiej, mogło już po pierwszej połowie opuszczać stadion, ponieważ Włókniarz prowadził 4-0, wynik utrzymywał się do 73 minuty, kiedy to bramkarz Lecha Waldemar Piątek, brutalnie sfaulował Michniewicza, za co został wyrzucony z boiska. Lech wykorzystał wszystkie zmiany, więc do bramki musiał wejść obrońca Paweł Wojciechowski, który jednak bramkarskich umiejętności nie posiadał i wpuścił w przeciągu 10 minut 4 bramki. Zwycięstwo 8-0(!), mogło być wyższe, ale na początku 2 połowy moim zawodnikom nie chciało się biegać i stąd tylko 8-0J.

W lidze szło nam znakomicie, więc nie ma sensu wypisywać, z kim i ile wygrywaliśmy, skupię się na europejskich pucharach. Pierwszym meczem na europejskiej arenie, było spotkanie w Monaco o Superpuchar Europy ze zdobywcą pucharu UEFA francuskim Olympique Lyon. Spotkanie było ciekawe, choć przewagę miał Włókniarz i to moja drużyna po zwycięstwie 3-0 (28' Żurawski, 45' Gruszka, 53k' Moskała), zdobyła kolejne trofeum. Zaraz po tym meczu dowiedziałem się, z kim zmierzę się w LM. W pierwszym meczu los zetknął nas z najbardziej zasłużoną drużyną świata Realem Madryt, który jednak przeżywał poważny kryzys.

Włókniarz Kietrz - Real Madryt 7-1 (3-1)
(7' 44' Graves, 25' 88' 90 Gruszka, 89 Michniewicz, 90' Olszar - 40' Mpenza)
Tego, co działo się w Kietrzu po 88 minucie nie mogę w żaden sposób wyjaśnić. 4 bramki w 2 minuty!!! To było niemożliwe. (jak powiedział jeden z czeskich komentatorów "to je neuveżitelni prehled, to je nemożne!!! Co se to dieje, Madricki Real je pognimbion, przes polskigo Wlókniarza!!! Ja, ja takigom mecza se ne widziol jak se żiju!!!) [Nie wiem czy napisałem to poprawnie po czesku, ale sens chyba każdy Polak zrozumie]. Podobnie jak miliony ludzi na świecie, tak i ja nie wiedziałem jak się to stało. Zwyczajnie był tylko gwizdek i środek boiska, gwizdek i środek boiska.... tak cztery razy. Tak wysoko w pucharach jeszcze nigdy nie wygrałem.

Jednak później przyszedł zimny prysznic i porażka na Estadio das Antas z Porto 1-2, w dwumeczu z Interem padły wyniki 2-0[H] i 1-1[A]. W rewanżu z Realem nie było już tak kolorowo jak w Kietrzu i zaledwie zremisowaliśmy bezbramkowo ze słabą ekipą z Madrytu. Ostatni mecz rozgrywaliśmy w Kietrzu z FC Porto i wygraliśmy skromnie 2-1, czym przypieczętowaliśmy awans do drugiej fazy grupowej.

Tutaj znowu los nie był dla nas zbyt łaskawy i ponownie trafiliśmy do grupy śmierci. Pierwszy mecz z ekipą Dortmundu wygraliśmy zasłużenie 3-2, jeszcze lepiej było na Highbury, gdzie rozgnietliśmy Arsenal 4-1. Następnie po raz pierwszy w historii klubu Włókniarz zdobył Puchar Interkontynentalny pokonując Boca Juniors 3-0. Teraz nastąpiła przerwa zimowa, w której po raz pierwszy od niepamiętnych czasów nie było żadnych ruchów transferowych. Po zimowych przygotowaniach przystąpiliśmy do walki o drugi z rzędu Puchar Mistrzów. W 3 i 4 kolejce spotkaliśmy się z zeszłorocznym finalistą LM Romą. Chciałem w tym dwu meczu udowodnić, że w poprzednim sezonie nasz triumf nie był dziełem przypadku. I sądzę, że mi się udało 2-1[H] i 2-2[A], to znakomite wyniki, które dały mi awans z grupy po 4 kolejkach. Później w meczu z Borussią Dortmund pozbawiliśmy szans awansu z grupy Niemiecką ekipę wygrywając 3-0[A], ostatni mecz z Arsenalem rozegrały moje rezerwy wygrywając pewnie 5-2[H].

W ćwierćfinale tym razem los okazał się trochę łaskawszy i trafiliśmy na hiszpańską Valencie. Na Estadio Mestalla, po nudnym meczu padł zasłużony remis 1-1. Jednak w rewanżu nie daliśmy Hiszpanom cienia złudzeń, rozbiliśmy defensywę Valencii już w pierwszej połowie strzelając 4 bramki, w drugiej połowie zagraliśmy aż nadto defensywnie i mecz zakończył się wynikiem 4-1.

Półfinał to ponownie walka z Romą. Teraz już wszyscy wiedzieli, że powtórki z przed roku nie będzie, para finalistów będzie inna. Tylko, kto? Włókniarz czy Roma? Po pierwszym meczu posypały się w moją stronę gromy krytyki. A to, że przyjąłem zbyt defensywne ustawienie, a to, że bałem się zaatakować większą liczbą zawodników, a to, a tamto... Wynik 1-1 w Kietrzu wcale nie był dobrym prognostykiem przed meczem w Rzymie, ale przecież mogło być gorzej. W rewanżu ponownie zagrałem defensywnie i przyniosło to bardzo pozytywne skutki. Dwa strzały na bramkę i dwie bramki za strony Kietrzan, 17 strzałów na bramkę i jedna bramka po stronie Rzymian. 2-1 i awans do finału, gdzie czeka już na nas Manchester United.

Teraz skupmy się na rozgrywkach krajowych. Ligę wygrałem już w 24 kolejce po pogromie KSZO 6-1, w Pucharze Polski w finale 4-1[H] i 0-0[A] z Pogonią Szczecin, w Pucharze Ligi drugie miejsce po porażkach w finale 3-4[A] i 1-2[H] z Odrą Wodzisław. Sezon w Polsce mogę uznać za udany, no może gdyby nie porażki z Odrą..., no ale jest dobrze, teraz finał LM.

21.05.2008 Wembley, Londyn
Włókniarz Kietrz - Manchester Utd. 3-2 (1-1)
Sędzia: Zijad Canic
Widzów: 77399
Manchester (4-1-2-1-2): Lonergan [Ż] - Phil Nevile [Ż] (63 Bentley), O'Shea[Ż], Wes Brown, Agathe - Butt - Giggs[c] (90 Farley), D. Jones - Timm (54 Wood) - van Nistelrooy, Olisadebe.
Włókniarz (3-4-1-2): Silva - Michalski, Adamczyk[c], Hristov (68 Terlecki) - Jasinski, Graves, Michniewicz (68 Kałużny), Kłos - Gruszka - Harasimowicz, Żurawski(70 Olszar).
Legenda: [Ż] - żółta kartka, [c] - kapitan, (90 X) - zmieniony w 90 minucie przez X.

Tak pięknego i dramatycznego meczu jeszcze nigdy nie widziałem. Na początku zarysowała się przewaga mojej drużyny, ale strzały Harasimowicza, Michniewicza i Żurawskiego były niecelne. W 24 minucie po błędzie Adamczyka, piłkę przejął van Nistelrooy i w sytuacji sam na sam, nie dał szans Anthonyemu Silvie, 0-1. Wyraźnie ucieszony tą bramką Manchester, zrezygnował z ofensywnego ustawienia, broniąc wyniku. Do 45 minuty na bramkę Anglików sunęły ataki mojej drużyny, jednak wszystkie zakończone były źle. Dopiero w 45 minucie Harasimowicz podał wysoką piłkę do Kłosa, ten głową wrzucił piłkę prosto pod nogi niekrytego Michniewicza, on pociągnął z piłką dobre 10 metrów, podał na lewe skrzydło do Jasińskiego, ten szybko oddał piłkę do wchodzącego w pole karne Harasimowicza, Harasimowicz ujrzał niekrytego Gruszkę, wrzucił piłkę na głowę Gruszki, a ten mocnym strzałem głową umieścił piłkę w bramce, 1-1. Manchester stracił "bramkę do szatni".

Druga połowa rozpoczęła się od seryjnych ataków Anglików, które jednak nie przynosiły oczekiwanych rezultatów. W 58 minucie Kłos przeprowadził solową akcję prawym skrzydłem, podał do niekrytego Żurawskiego, którego powalił na murawę bramkarz MU - Lonergan. Golkiper MU został za to ukarany żółtym kartonikiem, sędzia podyktował jedenastkę. Do piłki podszedł nasz egzekutor Michniewicz, który w tym sezonie jeszcze się nie pomylił przy wykonywaniu karnego. Krótki rozbieg, Lonergan broni, nadal 1-1. A to, że w piłce niewykorzystane sytuacje się mszczą potwierdził Emmanuel Olisadebe, który po solowej akcji z 63 minuty, pokonał naszego bramkarza, 1-2. Teraz Włókniarz nie miał już nic do stracenia. Postawiłem na maksymalny atak. Już minutę później Michniewicza podciął Giggs, Polak musiał zejść z boiska, zastąpił go weteran Kałużny. Do wykonania wolnego podszedł Graves, który technicznym strzałem w samo okienko, już w 68 minucie doprowadził do wyrównania stanu meczu, 2-2. Jednak akcję, która jak się później okazało, miała decydujące znaczenie, zainicjował rezerwowy Kałużny. Przebiegł on z piłką dobre 20 metrów, podał do kolejnego rezerwowego, czyli Olszara, a ten szczupakiem pokonał bramkarza MU, 3-2. Po raz pierwszy w tym meczu objęliśmy prowadzenie, którego nie oddaliśmy do końca. Włókniarz po raz drugi z rzędu, zdobywa Puchar Mistrzów.

Kolejny znakomity sezon. Ja zostałem po raz czwarty managerem roku w Polsce. Najlepszym zawodnikiem według kibiców został Marcin Harasimowicz. Odkryciem roku został wybrany Piotr Jasiński, najlepszym zawodnikiem Polskiej Ligi został Marcin Harasimowicz.

cdn.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

I gdzie ciąg dalszy, hę?